William J. Rashkind, amerykański kardiolog, w swoim opublikowanym w 1979 roku tekście poświęconym historii kardiologii pediatrycznej początków anatomopatologii dziecięcego serca doszukuje się w przechowywanej w British Museum zapisanej pismem klinowym tabliczce ze słynnej Biblioteki Aszurbanipala w Niniwie. Otóż znajdujący się na niej tekst zwiastuje krajowi straszliwe klęski mające nastąpić po narodzinach dziecka z sercem na wierzchu. Przyjmuje się często ten zapis za pierwszy w historii opis wady wrodzonej serca, co czyniłoby ektopię serca (ectopia cordis) – tak, taka wada istnieje – niejako prababką tego typu defektów (choć efekt psują nieco późniejsze wątpliwości translacyjne odnośnie tego czy to aby serce na pewno ma feralne dziecię mieć na wierzchu). Zresztą problem jako dość trudny – w przeciwieństwie do wielu wad – do przeoczenia, choć niezwykle rzadki, pojawiał się i później w źródłach historycznych, także stricte już medycznych, a w dziewiętnastym wieku doczekał się także pierwszych podziałów i klasyfikacji.
pediatria
Bliskie spotkania z baronem Münchausenem
Patomorfologia rzadko styka się z psychiatrią. Nie mówię oczywiście o kontaktach towarzyskich czy rodzinnych, nie mówię nawet o relacjach zawodowych, w końcu i patolodzy niekiedy mierzą się z problemami natury psychiatrycznej, i psychiatrzy czasami pozbywają się podejrzanych fragmentów swego psychiatrycznego ciała, jednak z chorobami, którymi zazwyczaj zajmuje się psychiatria mamy do czynienia w pracy nieprzesadnie często. OK, schorzenia na styku psychiatrii i neurologii, guzy mózgu, choroby neurodegeneracyjne czy otępienne, etc, ale to raczej obrzeża pracy większości spośród nas – neuropatologia to nisza wewnątrz niszy. Nasze szkiełka i oczy zazwyczaj zajmują się nieco odmiennymi obszarami.
Gdy ospa cię chwyta za serce

Ospa wietrzna u małego Franka; Matt Adams; CC BY-NC-ND 2.0; https://www.flickr.com/photos/mattadams/135857225/in/photostream/
Ospa wietrzna. Taki drobiazg, powszechnie bagatelizowana choroba wieku dziecięcego. Nic takiego. Banał zupełny. Rzecz niewarta uwagi.
Tyle że niekoniecznie i nie zawsze.

Ospa wietrzna; Phyllis Buchanan; CC BY-SA 2.0; https://www.flickr.com/photos/pgautier/491617816/in/photostream/
Ostatni głośny przypadek ospy wietrznej w Polsce to historia, która zakończyła się tragicznie. W tym miesiącu właśnie zakończyły się batalie sądowe, które niestety ominęły pierwsze ogniwo opowieści, czyli pediatrę, który według relacji prasowych odradził szczepienie przeciwko ospie wietrznej, deklarując, że “ospę przecież się przechodzi”. No owszem, przechodzi się, jednakowoż przechodzi się nader różnie. Przechodziłam ospę ja, przechodziła moja siostra i moja kuzynka (wspólnie mniej więcej zresztą, bo też i jest ospa chorobą bardzo zaraźliwą) – to nie było lato, które wspominałabym szczególnie dobrze, bo ospa choćby i bez powikłań nie jest niczym przyjemnym, jednak nawet gdyby pominąć związany z tym schorzeniem oczywisty dyskomfort, ospy nie należy lekceważyć.
Nie igraj z odrą
Na salonach medialno-medycznych króluje obecnie Jej Wysokość Odra. Że odra wraca, media od jakiegoś czasu przebąkiwały, że jednak rzecz zaczyna wyglądać naprawdę nieprzyjemnie można się było przekonać, gdy sprawę głośno poruszyła prasa medyczna. Zamieszczony w październikowym NEJM tekst Waltera Orensteina i Katherine Seib stwierdza jasno –
Tylko od stycznia do sierpnia zgłoszono w Stanach Zjednoczonych 592 przypadki odry – to więcej niż podczas któregokolwiek całego roku z dwóch ostatnich dekad.
Kolejnym sygnałem był Disneyland – nieodpowiedzialność jednej osoby zapoczątkowała epidemię, ale i zwróciła uwagę świata na Jej Wysokość Odrę, która wszak w oczach opinii publicznej od dłuższego już czasu funkcjonowała jako banalna infekcja, którą nie warto sobie zaprzątać głowy. Nagle okazało się, że jednak warto. W Berlinie od października 2014 roku zanotowano ponad 630 przypadków odry. Są pierwsze zgony. Mamy pierwsze głośne zachorowania w Polsce: