Kokon prapłetwca pełen niespodzianek

Prapłetwiec abisyński (Protopterus aethiopicus) w Tokyo Tower Aquarium, George Berninger Jr., https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Leopard_lungfish_(Protopterus_aethiopicus)_close_-_GRB.JPG

Zdarzyło się wam kiedyś słyszeć o prapłetwcach? W mojej okolicy te zaopatrzone w płuca dwudyszne ryby z rodzaju Protopterus (prapłetwiec właśnie) zamieszkujące bagniste zbiorniki wodne Afryki tropikalnej “promował” swego czasu lokalny (trójmiejski) portal informacyjny materiałem o wdzięcznym tytule Prapłetwiec Kazimierz nic nie musi. Podlinkowane nagranie poświęcone było prapłetwcowi Kazimierzowi mieszkającemu w Akwarium Gdyńskim.i stanowiło część całej serii artykułów i nagrań po części reklamujących samą instytucję, po części zaś popularyzujących wiedzę przyrodniczą.

Prapłetwiec brunatny (Protopterus annectens); Mathae, CC-BY, https://pl.wikipedia.org/wiki/Prap%C5%82etwiec_brunatny#/media/Plik:G%C5%91tehal.jpg

Chociaż gdyński prapłetwiec rzeczywiście nic nie musi (“Kazimierz nic nie musi. U nas cały dzień odpoczywa” – stwierdza w materiale pracownik Akwarium), w naturze niekiedy prapłetwce od czasu do czasu coś tam jednak muszą. Wiecie, jak to w życiu (poza Akwarium), nikt cię nie nakarmi, jeśli się choć trochę nie postarasz. Od czasu do czasu prapłetwce muszą też zadbać o swoje bezpieczeństwo. Wymusza to na nich ich środowisko życia. Rozlewiska rzeczne zamieszkiwane przez prapłetwce potrafią okresowo wysychać i cóż wtedy robią pozbawieni wody krewniacy Kazimierza? Otóż spędzają porę suchą zagrzebani w norach i otoczeni ochronnym kokonem z zaschniętego śluzu. Śpią sobie, zredukowawszy metabolizm, czekając na lepsze czasy. Przechodzą w stan estywacji, takiego snu – w przeciwieństwie do zimowej hibernacji – letniego i potrafią tak czekać długo – miesiącami, a nawet latami. W ogóle im się zresztą nie dziwię, osobiście nawet nasze polskie lato niekiedy najchętniej przespałabym w jakiejś przytulnej chłodnej piwnicy, a one przecież mają gorzej. I choć poszczególne gatunki prapłetwców różnią się między sobą szczegółami (np. prapłetwiec czarny, Protopterus dolloi, norek nie kopie, jego “sen” zaś jest dużo płytszy, a metabolizm w mniejszym stopniu spowolniony), ich mechanizmy adaptacji do okresowych niedoborów wody są podobne.

Continue reading

Trochę bardziej obcy obcy

Pasożytniczy bohater dzisiejszej notki; Alastair Rae, https://www.flickr.com/photos/merula/14629048952/

Parazytologia budzi w was zazwyczaj cały wachlarz silnych emocji – od fascynacji przekraczającej niekiedy zadziwienie najniezwyklejszymi nawet niepasożytniczymi chorobami (serio, najbardziej nawet zadziwiający nowotwór potrafi przegrać z najpospolitszymi nicieniami) po obrzydzenie ustępujące czasem tylko takim ciekawostkom, jak włosy na podniebieniu. A skoro pasożyty was interesują, chętnie je wam pokazuję, choć w rzeczywistości – w ludzkiej przynajmniej medycynie i w naszych warunkach epidemiologicznych – stanowią problem dużo mniejszy niż można by podejrzewać, gdyby kierować się obfitością doniesień internetowych i siłą waszych lęków.

Chociaż mamy wokół trochę gatunków swojskich i powszechnie znanych, jak owsiki czy glisty ludzkie, lubię od czasu do czasu pokazywać wam też parazytologiczne ciekawostki – czy to spotykane (przynajmniej u nas) niezwykle rzadko gatunki, czy historie nietypowych interakcji pasożytów (niekoniecznie niezwykłych samych w sobie) z gospodarzami – dość wspomnieć o pechowym pacjencie, który zaraził się od swojego tasiemca robaczym nowotworem. Czasem po prostu trafiam na takie pasożytnicze rarytasy, że nie sposób się nimi nie podzielić.

Continue reading

Ale tego wija lepiej zostaw w spokoju

Jedzenie bezkręgowców nie wydaje się niczym ekstremalnym; jennifer durban, CC BY-NC 2.0, https://www.flickr.com/photos/durbanator/476296770/

Larwy mączników (o podobno lekko orzechowym smaku); Pengo, Wikipedia, https://en.wikipedia.org/wiki/Mealworm#/media/File:Mealworm_01_Pengo.jpg

Jedzenie bezkręgowców nie brzmi wcale jak sport ekstremalny – ślimaki, małże, krewetki. Nic niezwykłego, prawda? Spróbujmy wyrzucić z listy mięczaki. I jak? Nadal bułka z masłem. W końcu skorupiaki nie są przecież żadną kulinarną ekstremą. Krewetki, podobnie jak bliższe naszej zupełnie wszak tradycyjnej kuchni raki, nie uchodzą za składniki w najmniejszym choćby stopniu niezwykłe. Odrobinę może bardziej ekscentrycznie zaczyna się robić, gdy z grona eksploatowanych spożywczo stawonogów wykluczymy skorupiaki i zostaniemy z resztą stawonożnego światka. Przynajmniej w naszej części świata, bo generalnie jedzenie owadów, choć nie jest standardem w Polsce czy w krajach ościennych, nie jest wcale na świecie taką rzadkością. Zresztą, by skosztować owadów, nie musicie wcale udawać się na odległe wyprawy – entomofagia i tu wkracza na salony.

Continue reading