Migdałkiem na gapę

Dawno już nic się nowego na blogu nie pojawiało. Zapewne winna wam jestem jakieś wyjaśnienia, ale też nie kryje się za tym żadna wielka tajemnica. Nie jedynym może, ale na pewno najistotniejszym powodem, który sprawił, że przez ostatnie miesiące skupiłam się na fanpejdżu, blog pozostawiając nieco w zapomnieniu, jest zaplanowana na koniec października (i oby udało nam się uniknąć poślizgów) nowa książka. Jak zapowiadałam, będzie to książka o skórze przede wszystkim i jej patologiach, zatem o tym, co zazwyczaj wzbudza w was wiele entuzjazmu, liczę więc, że się wam spodoba. No ale o książce na pewno będę jeszcze wspominać niejednokrotnie, nie zapeszajmy – prace nad nią nadal wciąż trwają, skupmy się raczej na dzisiejszej historii.

Przykładowe sashimi; are you gonna eat that, Sushi Hachi, Richmond, B.C.; https://www.flickr.com/photos/andreelau/3960833019/; CC BY-NC-ND 2.0

Dwudziestopięciolatka zgłosiła się po pomoc z powodu trwającego od pięciu dni bólu i uczucia podrażnienia gardła. Jakaś infekcja, powiedzie. Angina czy coś w tym stylu. Nic ciekawego, banał (co znowuż niekoniecznie jest prawdą – konsekwencje takich “banalnych” infekcji potrafią sięgać daleko). Cóż, niby możliwe, ale tu mamy dodatkowe okoliczności. Początek swych dolegliwości kobieta wiązała czasowo ze spożyciem sashimi. Ot, zjadła, a potem bolało. Nierzadko zdarza nam się takie relacje przyczynowo-skutkowe budować nieco na wyrost, wokół jakiejś zupełnej koincydencji, nie tym razem jednak. Nasza bohaterka, jak się potem okazało, słusznie oceniała sytuację. Proces diagnostyczny nie trwał w tym przypadku długo. W wynikach badań krwi niby nie kryło się nic ciekawego, tak naprawdę jednak wystarczyło zwykłe badanie fizykalne. Pacjentce zajrzano porządnie w gardło i… i odkryto tam pasażera na gapę. Otóż w lewym migdałku gardłowym pacjentki poruszał się ciemno wybarwiony robalek. OK, bo zaraz przyjdzie ktoś, kto nie lubi moich zdrobnień i potocyzmów, by mnie zrugać, w końcu “robalek” nie jest określeniem fachowym – w migdałku poruszał się nicień.

I, wyobraźcie sobie – no magia po prostu! – wyjęcie nicienia spowodowało natychmiastowe zelżenie objawów. Prawdziwy cud współczesnej medycyny. Kuracja szybka i skuteczna. Jeden szybki ruch i choroba przechodzi. Jak pincetą odjął.

Wydobyta z gardła pacjentki larwa Pseudoterranova azarasi w trakcie linienia; CC BY 4.0, https://www.ajtmh.org/content/journals/10.4269/ajtmh.20-0175

A tak bardziej serio – rzeczywiście zaraz po usunięciu robalka pincetą stan pacjentki zdecydowanie się poprawił, zniknęło nieprzyjemne uczucie drażnienia, dolegliwości bólowe zmniejszyły się. Mały zwierzak, a tyle nieprzyjemności. Chociaż w sumie może nie taki znowuż całkiem mały – wydobyty spośród krypt i pofałdowań migdałka pechowczyni bezkręgowiec miał prawie 4 cm (dokładniej – 38 mm) długości, choć średnicą nie przekraczał milimetra. Nie tylko ruszał się całkiem żwawo (tu, proszę, filmik), ale też przerwano mu istotną czynność życiową – zwierzątko zbierało się akurat do linienia. Ekipie zajmującej się sprawą udało się nawet sfotografować wypełzającego ze swego starego oskórka obleńca (przypomnę tylko, że do obleńców zwanych też robakami obłymi nicienie zaliczamy). Nicienia szczegółowo obejrzano i poddano badaniom genetycznym celem jednoznacznego przyszpilenia jego natury. Okazał się parazytkiem dość rzadko spotykanego gatunku, . Postacią młodocianą, czyli larwą.

Larwy Anisakis w jamie ciała śledzia; Anilocra, https://pl.wikipedia.org/wiki/Anisakioza#/media/Plik:Anisakids.jpg

Nasze robacze dziecko należy wraz ze swoim gatunkiem do nicieniowej rodziny Anisakidae, grupy systematycznej równoległej do rodzin Ascarididae i Oxyuridae, z których wywodzą się odpowiednio glista ludzka i owsik ludzki, oba pasożyty na pewno dobrze wam znane. Znacie też zresztą, jeśli śledzicie fanpejdż patologów, nieco bliższego krewnego naszego migdałkowego lokatora. Otóż pojawił się tam już kiedyś dużo częściej spotykany przedstawiciel Anisakidae, mianowicie nicień z rodzaju Anisakis (w naszej części świata zwykle będzie to pojawiający się także w Bałtyku Anisakis simplex), tyle że w żołądku – to lokalizacja, której bardziej się w przypadku tego typu zwierząt spodziewamy. Żywicielami pośrednimi tych robaków są ryby, ostatecznymi – zazwyczaj ssaki morskie rzeczone ryby spożywające, foki, walenie, etc. A czasami ludzie. Objawy w postaci dolegliwości gastrycznych mogą pojawić się już kilka godzin po spożyciu nieprzetworzonej termicznie zarobaczonej ryby (której uprzednio odpowiednio nie przemrożono). Sam zaś robak swą wędrówkę po łańcuchu troficznym zaczyna odpowiednio wcześniej – rybę zainfestuje, gdy ta naje się zainfestowanych drobnych skorupiaków (rzadziej innych morskich bezkręgowców), które to z kolei spożyły wydalone przez ssaki nicieniowe jaja, w których do tego czasu rozwinęły się już wczesne formy larwalne. No ale nie Anisakis tym razem nas interesuje, choć prowadzi analogiczne do naszego pasażera na gapę życie.

Larwa nicienia z rodzaju Pseudoterranova w mięsie dorsza; https://academic.oup.com/cid/article/51/7/806/354398

Jego kuzyn, , zwierzątko o podobnym cyklu życiowym (jajo ==> bezkręgowiec ==> ryba ==> ssak), również chętniej bytuje w żołądku gospodarza lub gospodyni, trafiając tam wraz z surową bądź niedogotowaną rybą morską zawierającą larwy w odpowiednim stadium rozwojowym. Jest większy i ciemniejszy od małego białego robalka, jakim jest Anisakis simplex. A w ramach leczenia – już widzę oczyma duszy mojej, jak nerwowo sięgacie po preparaty służące odrobaczaniu – farmakoterapii przynajmniej część literatury nie uważa za przesadnie przydatną, a w każdym razie wystarczającą. Postuluje raczej bezpośrednie usuwanie nicieni, tyle że do żołądka trudno sięgnąć pincetą, stąd bez endoskopii ani rusz.

Gardło jako siedlisko nicienia to dość może zaskakująca lokalizacja, jest jednak medycynie znana, i uczucie podrażnienia czy natarczywy kaszel uchodzą za dość dla niej typowe, warto zatem pamiętać o możliwej przyczynie podobnych przykrości, zwłaszcza, gdy chory czy chora sami wspominają o spożywanej wcześniej surowej rybie. Swego czasu zresztą prasa medyczna wspominała historię kobiety – podobnie jak nasza dwudziestopieciolatka – pochodzącej z Japonii, która swojego wypluła, kaszląc. Tylko to sobie wyobraźcie – kaszlecie sobie, khy khy (byle nie COVID), a tu nagle wypada wam z ust wijący się rozpaczliwie robalek wyrwany ze swego bezpiecznego (niewystarczająco ewidentnie) schronienia gdzieś na obrzeżach przewodu pokarmowego. Jak przykro. Podobne objawy, samą chorobę określając mianem “pseudoterranowozy” (jak infestację nicieniami z rodzaju Anisakis nazwiemy anizakidozą,  czasem pod ten parasol terminologiczny wciągniemy też zresztą z racji podobieństwa gatunki ), opisywał w Chile Journal of Parasitology, bynajmniej zatem nie należy wiązać potencjalnych problemów wyłącznie z krajami azjatyckimi. Ani z kaszlem – tekst wspomina też osobę, która natknęła się na niespodziewanego gościa podczas szczotkowania zębów i kolejną, która podobnego zauważyła, udczuwszy dziwne ciało obce między zębami. No dziwne, i owszem – ruchliwe takie.

Młody kotik galapagoski, Zalophus wollebaeki, jako losowy przedstawiciel płetwonogich; https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Sea_Lion_Pup.jpg

A skąd nazwa naszego robaka? Meandry etymologii terminologii medycznej i przyrodniczej bywają interesujące, choć niekiedy niełatwe do prześledzenia. Korzenie rodzaju Pseudoterranova sięgają końcówki dziewiętnastego wieku, kiedy to w 1878 roku duński badacz, Harald Krabbe, zasugerował dla jednego z opisywanych przez się w Annals and Magazine of Natural History pasożytów płetwonogich miano Ascaris decipiens, wedle którego to miana nasz nicień miałby być po prostu kolejną glistą. Z glisty zrezygnowano dopiero dużo później, gdy dzięki poszerzającej się wiedzy o biologii zwierzaka i badaniom molekularnym zorientowano się, że trochę mu z takim zaszeregowanie nie do twarzy.

A Pseudoterranova? Sam rozbiór tego słowa ukaże naszym oczom fałszywą (pseudo) Nową Ziemię (Terra Nova), co nie wydaje się niczym szczególnie interesującym, dopóki literatura nie podsunie nam dodatkowych smaczków, wiążąc określenie ze statkiem Terra Nova, i słynną tragiczną “Ekspedycją Terra Nova” (Brytyjską Ekspedycją Antarktyczną 1910), w ramach której pod dowództwem Roberta Falcona Scotta próbowano dotrzeć do bieguna południowego. Terra Nova dowiózł ekipę badawczą na Antarktydę i odpłynął, a podczas podróży lekarz okrętowy, Edward Leicester Atkinson, badający i opisujący faunę pasożytniczą znalazł w rekinich wnętrznościach nietypowego nicienia, którego później wraz z parazytologiem Robertem Thomsonem Leiperem z London School of Tropical Medicine ochrzcił w pracy “Helminthes of the British Antarctic expedition 1910–1913” mianem Terranova antarctica na cześć statku. I to właśnie swemu podobieństwu do tajemniczego nicienia Atkinsona Pseudoterranova zawdzięcza nazwę rodzajową. Niby drobiazg i niby mało w sumie istotny, ale przecież to właśnie drobiazgi i ciekawostki cieszą najbardziej.

Ach, i mała prośba na koniec – nie traktujcie tego tekstu jako mającego na celu odstraszenie was od spożywania sushi i innych dań rybnych surowych bądź prawie surowych. Sama chętnie jadam sushi i sashimi, nie stronię od ceviche, ryb wędzonych, solonych (tak, w tych też zdarzają się nasze pasożyty) czy marynowanych. Jasne, mimo zachowania ostrożności (jak wspominałam przemrożona ryba nie powinna być groźna) istnieje pewne ryzyko, ale życie generalnie jest ryzykowne, a tego typu parazytozy na szczęście nie są nieuleczalne. I na pewno jeszcze kiedyś do “morskich” parazytoz wrócimy, przyczajanie się w gardle wcale nie jest bowiem jedynym ich uciążliwym zwyczajem ani jedynym zagrożeniem z nimi związanym.

(Przypominam też, że patologów możecie śledzić również na fejsbuku – warto tam zaglądać, bo strona jest codziennie aktualizowana, warto też zajrzeć do mojej “patologicznej” książki – https://www.empik.com/patolodzy-lopatniuk-paulina,p1205622998,ksiazka-p)

Literatura:

Palatine Tonsillar Infection by The American Journal of Tropical Medicine and Hygiene 2020;103(1):8

Human Infection with Pseudoterranova azarasi Roundworm. N Arizono, T Miura, M Yamada, T Tegoshi, K Onishi; Emerging Infectious Diseases 2011;17(3):555–556

Human pseudoterranovosis, an emerging infection in Chile. P TorresMI JercicJC WeitzEK DobrewRA Mercado; Journal o Parasitology 2007;93(2):440-3

Etymologia: Pseudoterranova azarasi. N Männikkö; Emerging Infectious Diseases 2011;17(3):571

Etymologia: Pseudoterranova azarasi [letter]. SA Norton, DI Gibson; Emerging Infectious Diseases 2011;17(9):1784

Anisakidosis: Perils of the Deep. NS Hochberg, DH Hamer, JM Hughes, ME Wilson

10 thoughts on “Migdałkiem na gapę

  1. To jest urrrocze, póki nie wniknie w moje gardło, aczkolwiek jako straceniec, może bym tego nicienia jakoś docenił (MÓJ CI JEST! JEDNAK MAM JAKIEŚ ŻYCIE WEWNĘTRZNE!).

    Like

  2. Dawno tu nie zaglądałem 🙂 mimo, że jestem już na 6 roku i gdzieś ta miłość do hematoksyliny i eozyny mija z czasem to postanowiłem zerknąć co się dzieje u Ciebie 🙂 no i się nie zawiodłem, jak zwykle ciekawy wpis 😀 muszę nadrobić zaległości, pozdrawiam Piotrek 🙂

    Like

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.