Pokaż, kotku, co masz w środku

Pokaż, kotku, co masz w środku

Guz spodniej (brzusznej) bliższej części - pomiędzy pierwszym i ósmym kręgiem ogonowym - ogona obserwowano u zwierzęcia już od urodzenia... https://www.frontiersin.org/articles/10.3389/fvets.2022.1003673/full

Guz spodniej (brzusznej) bliższej części – pomiędzy pierwszym i ósmym kręgiem ogonowym – ogona obserwowano u zwierzęcia już od urodzenia… https://www.frontiersin.org/articles/10.3389/fvets.2022.1003673/full

Trudno nie zauważyć, że blogasek – jeśli pominąć nieodmiennie aktywny fejsbukowy fanpejdżyk – jest ostatnimi czasy dość umiarkowanie aktywny. Dyplomatycznie mówiąc. Część z was domyśla się zapewne, że u podłoża tego przykrego stanu rzeczy leży moja trzecia książka, dłubanina w której przedłużyła się wprost skandalicznie (ha, ale to już zaraz, w tej chwili mogę już rzec na pewno, oddaję ostatnie rozdziały!), nie zapominam jednak, że obiecałam wam jeszcze w tym roku szczególną odsłonę waszego ulubionego nowotworu. Tak, jasne, “ulubiony nowotwór” nie jest przesadnie dobrze brzmiącym sformułowaniem, nowotwory nie są chorobami dającymi się lubić,  wiecie jednak dobrze, co mam na myśli, prawda? Efektowny, interesujący, pełen niespodzianek, a w dodatku zazwyczaj – w swych najczęstszych przynajmniej odsłonach, bo nie zawsze niestety – łagodny, co nieco zmniejsza ewentualne towarzyszące fascynacji poczucie dyskomfortu. Tak, tak, domyślacie się już, nie wątpię. Potworniak. No spoiler, owszem, ale na pewno po opisie makroskopowym zmiany i tak większość z was by zgadła od ręki.

Tym razem w dodatku potworniak nieludzki. W sensie dosłownym. Skoro i noteczka nieco spóźniona, i obietnica cokolwiek przenoszona (obiecywałam wam ten kawałek chyba z ponad miesiąc temu), należy wam się wersja specjalna, prawda? A co jeszcze internety kochają poza potworniakami? Otóż internety kochają kotki.

Continue reading

Niezwykłe zwykłe znamiona – z wypryskiem ci do twarzy

Znacie dobrze znamiona barwnikowe czy melanocytarne, te wszystkie brązowe i brunatne plamki, które prawdopodobnie da się zaobserwować u większości z nas. Znakomita ich część to zmiany łagodne, niegroźne, nawet jeśli czasem niepokoją. Jasne, warto zwracać na nie uwagę, zwłaszcza gdy cokolwiek się z nimi dzieje, gdy powiększają się, zmieniają kształt czy fakturę, gdy swędzą, bolą, podkrwawiają, etc, bo podobne zachowania mogą budzić podejrzenie, że mamy do czynienia nie z banalnym, łagodnym znamieniem, a z czerniakiem. A czerniaka przegapić nie chcemy – w końcu wcześnie wykryty rokuje całkiem przyzwoicie, zdecydowanie gorzej zaś, gdy damy mu czas na rozrośnięcie się, nacieczenie okolicznych tkanek, wgryzienie się w głąb naczyń krwionośnych, etc.

Obie te nieregularne, nierównomiernie wybarwione zmiany barwnikowe średnicy odpowiednio 8 i 10 mm okazały się po wycięciu czerniakami; https://bjgp.org/content/63/610/e345

No ale to podstawy. Podobnie jak klasyczna, regularnie – i słusznie – przywoływana na pacjenckich stronach zasada ABCD. Akronim (skrótowiec) ma pomagać w wyłapywaniu cech znamienia mogących budzić podejrzenie rozwoju czerniaka, cech, które powinny zwrócić naszą uwagę i skłonić do reakcji, do konsultacji specjalistycznych przede wszystkim. A ma w tym znanym już od lat osiemdziesiątych zestawie kryteriów oznaczać Asymetrię zmiany, B (border) – jej nieregularne Brzegi, C – nierównomierne rozłożenie koloru (polskie tłumaczenie słowa color psuje nieco spójność akronimu), a D – z polska tłumaczoną niekiedy na po prostu Dużą średnicę (diameter), pierwotnie wskazującą jako budzący zaniepokojenie rozmiar powyżej 6mm (mniejsze czerniaki istnieją jednakowoż, stąd nie przywiązujmy się do cyferek). Dodane później E (evolving) – co daje nam w rezultacie ABCDE – ma oznaczać Ewolucję zmiany – znamię nie powinno się zmieniać. Nie powinno rosnąć, swędzieć, podkrwawiać, zmieniać barwy. I to nasze abecadło rzeczywiście w dużej mierze się sprawdza. Owszem, jest nieco zgrubne, odrobinę sprawy upraszcza, ale takie też miało być – prosty do zapamiętania skrótowiec łatwy do zastosowania w codziennych obserwacjach, pasujący do większości sytuacji.

Continue reading

O jelitku i jednej nóżce bardziej

Znacie stary dowcip o wróbelku? Wiecie… Ten z nóżką –

– Czym się różni wróbelek?

– Tym, że ma jedną nóżkę bardziej

To podstawcie sobie pod wróbelka jelitko. Pewnie nie powinnam spoilerować, ale trudno się powstrzymać.

W MRI potwierdzono zmiany zanikowe mięśni uda; CC BY-NC 4.0, https://bmjopengastro.bmj.com/content/7/1/e000526

Czterdziestotrzyletni mężczyzna trafił na neurologię z powodu nóżki właśnie. A tak konkretniej i bardziej formalnie – z powodu deficytów neurologicznych w obrębie lewego uda. Od jakichś pięciu tygodni dokuczały mu wyraźne osłabienie i utrata czucia w tym rejonie. Spadek siły mięśniowej (dość nagły – problem nie pogłębiał się powoli czy stopniowo) w obrębie mięśnia czworogłowego doprowadził do tego, że pacjent z trudem w ogóle chodził. Podczas badania fizykalnego w dodatku odnotowano wyraźne zmiany zanikowe w obrębie mięśnia czworogłowego uda i – mniej nasilone – w obrębie mięśnia pośladkowego (potwierdzone później w rezonansie magnetycznym).

Continue reading

Jelito z niespodzianką, czyli choroba, której nie należy lekceważyć

Większość aktywności patologów krąży wokół codziennych wklejek fejsbukowych o prostym formacie – fotografia, opis, źródła. To wygodna forma publikacji, ma jednak pewne wady – trudniej dotrzeć do wcześniej opisywanych przypadków, trudniej wrzucić więcej fotografii (a przecież części przypadków nie “załatwi się” pojedynczym zdjęciem), nie ma też miejsca na wymagane niekiedy dłuższe wyjaśnienia. To rodzi pewne dylematy – na blogu zawsze wolałam skupiać się na tekstach dłuższych, coraz częściej jednak piszecie do mnie, prosząc o przypominanie dawno linkowanych na fejsie przypadków, do których niekiedy trudno wam się dokopać. Być może zatem – pomyślałam – powinnam spróbować wrzucać więcej mniejszych kawałków na bloga – będą łatwiejsze do wyszukania i – w razie potrzeby – do zalinkowania, skoro tego właśnie potrzebujecie. Nawet jeśli w grę wchodzą nie długie przekrojowe artykuły, a zaledwie opisy pojedynczych przypadków.

Trzydziestodziewięcioletnia pacjentka trafiła do szpitala z bólami brzucha i nudnościami. Dolegliwości utrzymywały się od pięciu dni i towarzyszyła im – nic dziwnego przy takich symptomach – utrata apetytu.

Zawsze przypominam wam o istotności wywiadu lekarskiego, tym razem również historia choroby okazała się dla diagnozy ważny. Dziewięć lat wcześniej u kobiety zdiagnozowano wrzodziejące zapalenie jelita grubego (od tego czasu przyjmowała leki – prednizon i mesalazynę), osiem lat wcześniej przebyła również histerektomię z powodu obfitych, uciążliwych krwawień miesięcznych i endometriozy.

Continue reading

Jelitko w panterkę, czyli bez obaw, to tylko melanoza

Suniesz sobie spokojnie jelitkiem, a tu nagle panterka czy inna żyrafka; https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2731179/

W świecie mody wzory zwierzęce, różnorakie tygrysie paski czy cętki pokroju słynnej “panterki” cieszą się zmienną popularnością, raz święcą tryumfy, kiedy indziej odchodzą w (chwilową) niepamięć jako symbol kiczu i braku tzw. dobrego smaku. Ot, jak to w modzie bywa. Dla medycyny przejściowe modowe upodobania nie mają zazwyczaj większego znaczenia, choć mogą wpływać na skojarzenia przy niektórych patologiach się pojawiające. A skojarzenia to rzecz, której wcale bagatelizować nie należy, nierzadko bowiem bywają dla nas niemałym ułatwieniem w pracy. Dość, że wspomnę o słynnych skojarzeniach kulinarnych, które już wszak na blogu gościły. I tak, pewnie domyślacie się już, do czego dążę. Niezależnie od tego czy wzorek w panterkę lubicie, czy nie, czy go nosicie, tępicie czy ignorujecie, zapewne mało kto nie zdziwi się, dostrzegłszy go w czeluściach jelita grubego. Bo jakże to tak? Suniemy sobie (kolonoskopowo oczywiście) różowiutkim nieco pofałdowanym tunelem cewy pokarmowej (oby czystym!), a tu nagle… brunatne cętki! Jak na kurteczce z lumpeksu czy bluzeczce od Diora. I nie patrzcie na mnie podejrzliwie, to się naprawdę niekiedy zdarza. Taaaak… Z wybiegów wprost na śluzówki… (albo z jelitka wprost na wybiegi 😉 )

Continue reading

Ta dziura to przez tarczycę, proszę pana

Kobieta z wolem, czyli powiększonym gruczołem tarczowym; Jerry Kirkhart, https://www.flickr.com/photos/jkirkhart35/5741363938/

Tarczycy (inaczej gruczołu tarczowego) szukamy w przedniej części szyi, nieco u dołu, poniżej wyczuwalnej chrząstki tarczowatej (jeśli ktoś chce próbować szukać własnoręcznie, tu znajdzie instrukcję). Nie jest narządem wielkim (waży około 20-40 g) i o ile nie jest z różnych względów powiększona (który to stan nazwiemy wolem), zazwyczaj wysokość płata nie przekracza 5 cm, szerokość całości zaś zwykle sięga 6-7 cm. Piszę “płata”, ale zapewne większości z was niewiele to powie, w końcu w przeciwieństwie do tak popularnych narządów jak serce, nerka czy wątroba, tarczyca nie jest czymś, co często zdarza nam się w mediach oglądać.

Continue reading

Dzieci z kamienia

Zdjęcie moje, autorką rzeźby jest Sara Oio

Na pewno pamiętacie jeszcze tekst o ciążach pozamacicznych. Pozostawił niedosyt? Cóż… Wiadomo, taka krótka notka nigdy nie pozwoli podzielić się wszystkim, co w danym temacie interesujące. Z jednej strony nieuchronnie czyni to każdy tekst popularyzujący niepełnym (ale to zarzut, który można postawić nie tylko blognotkom, ale i wielu podręcznikom czy wręcz poświęconym danym zagadnieniom monografiom – zawsze da się powiedzieć więcej), z drugiej jednak – pozostawia pole dla kolejnych tekstów skupiających się na kwestiach uprzednio pominiętych bądź potraktowanych skrótowo. A lithopedion z pewnością jest zjawiskiem, które na swój własny artykuł zasługuje.

Continue reading

Patokalendarz

Często pytacie mnie o jakieś patogadżety – pamiętam, że szczególnie zachwyciły was patokrówki, które przywiozłam kiedyś na jeden z ComicConów (być może powtórzymy rzecz przy okazji, gdy już wrócą spotkania na żywo), jednak nagabywania o nieco trwalsze drobiazgi powracają regularnie. Nie bardzo mam głowę do takich spraw, nie notuję też u siebie talentów handlowych, zatem dotąd nie myślałam o rozwijaniu się w podobnym kierunku (być może wydawnictwo jeszcze wymyśli okołoksiążkowo coś na kształt zeszłorocznych przypinek), jednak w tym roku dałam się namówić. Współpracę zaproponowała mi przyjaciółka prowadząca mały biznes poligraficzno-biżuteryjny. O ile patobiżuteria to koncept nieco – przynajmniej na razie – nazbyt śmiały, o tyle patokalendarz (ścienny) na rok 2021 jako fajny gadżet okołoblogowy wydał nam się czymś w sam raz na początek.

Continue reading

To nie grzybica – rzecz o żółtych paznokciach

Nastolęcy paznokieć zażółcony po leczeniu izotretynoiną; https://ojrd.biomedcentral.com/articles/10.1186/s13023-017-0711-4

Domyślam się, że na widok żółto przebarwionych paznokci przemykają wam przez głowy różne skojarzenia i interpretacje. Większość zapewne będzie potencjalnie słuszna, nie tym razem jednak. Nie, nie planuję się zajmować wpływem palenia tytoniu na estetykę paznokci, nie zamierzam dyskutować o lakierach do tychże i ich zmywaniu, nie chcę poruszać kwestii przebarwień polekowych, zmian grzybiczych czy innych niż grzybicze infekcji, etc, jakkolwiek wszystkie wymienione (o niewymienionych nawet nie mówiąc) mogą takim żółtawym przebarwieniom sprzyjać – krąg różnicowy jest szeroki. Tym razem mam na myśli jedno bardzo konkretne zaburzenie, dla którego zjawisko tytułowe jest definicyjne. Zespół żółtych paznokci (yellow nail syndrome, YNS) – schorzenie rzadkie, acz o szczególnej, charakterystycznej konstelacji objawów. Z żółtymi paznokciami na czele oczywiście.

Continue reading

Leży i kwiczy

Zasypujecie mnie od wczoraj pytaniami o słynny raport Najwyższej Izby Kontroli o dostępności i jakości diagnostyki patomorfologicznej, ten raport, o którym krzyczą media, opatrując rzecz sensacyjnymi tytułami lamentującymi nad leczonymi na ślepo chorymi, nad pacjentkami i pacjentami poddawanymi terapii „na czuja”, nad upadkiem i degrengoladą. „90% wyników uniemożliwia dobrą diagnozę”! „Druzgocące” wyniki! I pytacie czy mam coś do powiedzenia na ten temat. I czy jest aż tak źle?

Nie mam dla was żadnego kontr-raportu ani żadnej systemowej diagnozy. Nie mam złośliwej riposty czy odpowiedzi na wszystkie wątpliwości i niepokoje, mam tylko garstkę refleksji. Powiem dyplomatycznie, że po krótkiej naradzie ze znajomymi po fachu część podkreślanych przez media wniosków z raportu uznałam za odrobinę podejrzane. Nie, nie żeby zaraz jakieś łgarstwa, nic takiego. Ale przekaz wydał mi się wybrzmiewać cokolwiek ekscentrycznie.  Tzn. jasne, na pewno błędy się zdarzają, to niedobrze, że się zdarzają, jest to jednak do pewnego stopnia wpisane w naszą profesję, pewien odsetek błędów pojawia się niezależnie od systemu i wydaje się nieunikniony (choć nie taki odsetek, zastrzegę od razu, by nie poszła w świat wieść, że Łopatniuk deklaruje, że 20% błędnych rozpoznań brzmi OK). Całość wydawała się zaskakująca i nieco jakby wybrakowana. Mocne wnioski, ale trochę w nich brakowało „mięcha” pozwalającego rzetelnie ocenić sytuację, konkretów, wyjaśnień. A że zdążyło mnie newsami o zastraszającej kondycji polskiej patomorfologii poczęstować chyba z pół Polski, stwierdziłam, że czas dać sobie spokój z relacjami prasowymi i zajrzeć do samego raportu. Zwłaszcza że część wypowiadających się na ten temat osób publicznych, zdaje się, nie zdążyła tego uczynić.

Continue reading